BAKING- czy to naprawdę działa?

Hejo! Wreszcie po kilkumiesięcznej bitwie na uczelni mogę w spokoju odetchnąć i zająć się blogiem. Dzisiaj zapraszam Was na post odnośnie bardzo popularnego ostatnimi czasy BAKINGU- innymi słowy pieczenia i to w makijażu! :) 

Słowo BAKING pochodzi z j. ang. i oznacza pieczenie/wypiek. Jest to świetna metoda na wygładzenie, a nawet "wyfotoszopowanie" twarzy, a także rozjaśnienie i podbicie konturowania. Nie potrzeba ani drogich kosmetyków, ani skomplikowanych narzędzi, jedynie sypki puder (u mnie świetnie sprawdza się ten z ecocery) i gąbka, którą nakładałyście podkład. Proste prawda? :)

Po nałożeniu podkładu, korektora i lekkim przypudrowaniu całości twarzy, wysypcie sobie sporą ilość białej "mąki" i nałóżcie ją na miejsca w których np. podkład Wam się waży, lub wchodzi w zmarszczki (u mnie są to okolice pod oczami, boki nosa, podbródek, czoło, a także dolna część żuchwy), a także tam, gdzie chcecie mieć widocznie rozjaśnioną skórę (efekt wysmuklenia). WKLEPUJCIE szybkimi ruchami sporą dawkę pudru i pozostawcie aż do momentu jak wykonacie resztę makijażu. Ja najpierw nakładam pod oczy, na nos, czoło i podbródek, później robię kontur, a następnie pod nim robię ostrą białą linię, która po otrzepaniu z nadmiaru wygląda bosko!

Jeśli lubicie mieć dużo pudru, możecie stosować baking codziennie, jeśli jednak wolicie bardziej naturalny efekt- polecam zastosować go np. na wesele, imprezę czy sesję fotograficzną. Daje piękny efekt, który pokażę Wam na końcu. 

Kiedy makijaż jest skończony, dużym pędzlem należy szybko omieść pozostałości (ruchy na zewnątrz twarzy) ... i gotowe! :) Jeśli miałabym dodać coś od siebie, warto po wszystkim jeszcze "ocieplić twarz", aby pozbyć się efektu ducha :) Całość warto utrwalić fixerem do makijażu. 

Mój dzisiejszy makijaż prezentuje się tak :) Bardzo spodobał mi sie baking i na pewno chętnie będę wykorzystywać go do makijażu na sesje fotograficzne. Dajcie znać co myślicie i czy spróbowałybyście makijażowych wypieków :)

Buźka xxx